czwartek, 16 września 2010

Jarosław Kukulski

13 września zmarł wybitny kompozytor - Jarosław Kukulski.
Mąż Anny Jantar, ojciec Natalii Kukulskiej. Odszedł po długiej chorobie...
Czy wszyscy wielcy już przestali grać ? Ostatni raz widziałem go na koncercie
w Bydgoszczy poświęconemu Annie Jantar. Był bardzo wzruszony słuchając
"Tylko mnie poproś do tańca" na telebimie... Miał łzy w oczach.
Pamiętam też taką zabawną sytuację, kiedy rozmawialismy o koncercie Natalii
Kukulskiej promującym płytę "Swiatło". Miało to miejsce w Teatrze Żydowskim w
Warszawie. Chyba technicy mieli jakieś problemy z oświetleniem. Śmiał się i powiedział,
że wszystko na tym koncercie było... oprócz światła !
Humor nigdy go nie opuszczał...

Odszedł tak niespodziewanie...

sobota, 10 lipca 2010

Ty który stwarzasz jagody...

Ty który stwarzasz jagody
królika z marchewką
lato chrabąszczowe
cień wielki małych liści
zawilec półobecny bo uwiędnie zanim go się przyniesie do domu

czosnek niedźwiedzi dla trzmieli
smutek roślin
wydrę na krótkich nogach
ślimaka co zasypia na sześć miesięcy
niezgrabny śnieg co ma wdzięk większy zanim zacznie tańczyć
serce choćby na chwilę

spraw
niech poeci piszą wiersze prostsze od wspaniałej poezji
..........................................................(Który stwarzasz jagody)


ks. Jan Twardowski

niedziela, 13 czerwca 2010

Nasza Eleni


NASZA ELENI


Tygodnik Polski -

Nr 1 z dn. 17.01.2001


Sobotnie popołudnie. Krakowski Ośrodek Telewizyjny. Przygotowania do rejestracji programu bożonarodzeniowego, którego bohaterem jest zespół „Arka Noego”. Wśród zaproszonych gości znajduje się piosenkarka, którą publiczność kojarzy z najbardziej optymistycznymi utworami na polskim rynku. Postać lubiana, szanowana, o ciepłym i subtelnym głosie, wnoszącym w nasze życie ciepło i pogodę już od ponad 25 lat. Traktuje się ją jako swojego przyjaciela, kogoś kto w chwilach dobrych i złych po prostu jest z nami. Mówią o niej „Nasza Eleni”. Takie określenie jest chyba największym komplementem dla artysty. W telewizyjnej kawiarence wspominamy początki kariery Eleni, jej występy w Polsce i za granicą. Rozmawiamy także o najnowszej płycie piosenkarki, którą będzie można kupić na przełomie lutego i marca przyszłego roku.


Czy nowa płyta, którą właśnie Pani przygotowuje będzie zbliżona klimatem do poprzednich ?


Na płytę tę nagrałam utwory zarówno refleksyjne, jak i pogodne, żywe. Cały czas są to piosenki, do których przyzwyczaiła się moja publiczność. Charakterystyczne jest więc np. brzmienie instrumentu greckiego jakim jest buzuki. Na tę płytę muzykę skomponowali Kostas Dzokas – mój manager, Aleksander Białous, Andrzej Ellman, Romuald Lipko i Piotr Kałużny.


Eleni (wł. Helena Dzoka) urodziła się w rodzinie greckich emigrantów Peryklesa i Despiny Milopulosów, którzy wyemigrowali do Polski w latach 50. Eleni była ich dziesiątym, najmłodszym dzieckiem. W rodzinie nikt nigdy nie zajmował się profesjonalnie muzyką. Matka była krawcową, a ojciec stolarzem. Helena Dzoka już jako dziecko zdradzała duże zainteresowania piosenką. Najpierw ukończyła podstawową szkołę muzyczną, a następnie już jako wokalistka próbowała swych sił w zespołach „Niezapominajki” i „Ballada”. Z prawdziwie profesjonalnym zespołem zetknęła się jednak dopiero w roku 1975.


Po maturze wraz z moją koleżanką zdawałam do Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze, gdyż chciałam zostać nauczycielką wychowania muzycznego. Na studia nie dostałam się i w tym czasie zaproponował mi współpracę Kostas Dzokas, który był wtedy managerem greckiego zespołu „ Prometeusz”. Zgodziłam się, ale traktowałam to wtedy wyłącznie jako przygodę, gdyż w następnym roku planowałam jeszcze raz zdawać na WSP. Jak widać przygoda z estradą z jednego roku przedłużyła się do 25 lat. Przez cały ten okres współpracuję z Kostasem, a także z Aleksandrem Białousem, który gra na gitarze i instrumentach klawiszowych. To, że jesteśmy razem ze sobą przez tak długi okres czasu, świadczy o tym, że mamy dla siebie ogromy szacunek i zaufanie.


Jako Greczynka urodzona w Polsce łączy Pani w sobie dwie bardzo różne kultury. Czy mimo tych różnic są cechy łączące te dwa narody ?


Urodziłam się w Polsce, ale do szóstego życia mówiłam wyłącznie po grecku. Dopiero gdy poszłam do szkoły, nauczyłam się polskiego. W latach sześćdziesiątych, w każdym mieście gdzie było większe skupisko Greków, działały różne kluby greckie, do których chodziliśmy. Zauważyłam wtedy, że w miejscach tych było mnóstwo Polaków, którzy z nami sympatyzowali. Byli oni wtedy bardzo ciekawi kultury, muzyki, tańców i tradycji greckiej. Staraliśmy się oczywiście im to wszystko przekazywać. Jest wiele cech, które łączą te dwa narody. Myślę, że zarówno Polacy, jak i Grecy bardzo kochają muzykę i to powoduje, że wywiązuje się między nimi nić sympatii.


Występowała Pani wielokrotnie za granicą. Jak odbierani są polscy artyści przez Polonię na Zachodzie ?


W latach osiemdziesiątych, kiedy Polonia nie mogła swobodnie przyjeżdżać do kraju, każde spotkanie z artystą z Polski było dla nich bardzo wzruszające. Po koncercie przychodziło do mnie zawsze wiele osób i pytało co słychać w kraju. Reakcje były podobne w USA, Kanadzie czy Australii, gdzie koncertowałam w 1991 roku. Pamiętam, że właśnie w Australii dałam koncert wyłącznie dla Greków. Przygotowywałam się do niego bardzo starannie. Na szczęście miałam przetłumaczone teksty piosenek, które śpiewałam po polsku. Koncert się udał, wielu Greków było bardzo zdziwionych, że nigdy do tej pory o mnie nie słyszało.


Czy nie myślała więc Pani o tym, aby zaistnieć na rynku greckim ?


Nigdy nie miałam takich planów. Do Grecji wyjeżdżałam jak dotąd wyłącznie, aby wypocząć, zapomnieć o pracy zawodowej i aby spotkać się z rodziną. Nie jest rzeczą łatwą zaistnieć na obcym rynku muzycznym, poza tym zawsze miałam dużo pracy w Polsce i nigdy nie czułam takiej potrzeby, że rozpocząć karierę właśnie w Grecji.


Jest Pani laureatką wielu prestiżowych nagród. Na Pani koncie jest siedem Złotych Płyt i dwie Platynowe. Kilka lat temu otrzymała Pani jednak nagrodę, która nie ma nic wspólnego z show-biznesem - nagrodę Św. Rity.


Rzeczywiście, wyróżnienie to nie ma nic wspólnego z show - biznesem. Jest to nagroda za to, że przebaczyłam człowiekowi, który zamordował moją jedyną córkę. Tragedia ta wydarzyła się w mojej rodzinie w 1994 roku. Sądzę, że jest to nagroda, którą odebrałam w imieniu matek i tych ludzi którzy także potrafili przebaczyć. Nagroda Św. Rity wręczana jest każdego roku trzem osobom we Włoszech w Casio. Nie idą za nią żadne korzyści materialne. Jest to zwój pergaminu, którego wręczenie poprzedza uroczysta msza św. w Watykanie. Otrzymanie tego wyróżnienia wiązało się z audiencją u Ojca Św. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Jan Paweł II jest bardzo silną osobowością, jednocześnie jest człowiekiem bardzo przyjaznym, ciepłym – jak ojciec.


Zaangażowała się Pani ostatnio w różne akcje i koncerty charytatywne. Kto jest organizatorem tych przedsięwzięć ?


Współpracuję z ks. Arkadiuszem Nowakiem, który organizuje tego typu imprezy. Cała nasza współpraca rozpoczęła się od koncertu „Tolerancja”, który organizowany był z myślą o fundacji zbierającej fundusze dla ludzi chorych na AIDS i narkomanów. Każdego roku w okresie Świąt Bożego Narodzenia staramy się wspólnie zrobić kilka takich koncertów. Czasami także udaje nam się zorganizować coś latem.


Jak planuje Pani spędzić tegoroczne Święta Bożego Narodzenia ?


Od wielu lat Święta spędzam w domu, po polsku – bardzo tradycyjnie. Jeszcze kiedy żyli moi rodzice, wówczas mieszały się tradycje: polska i grecka. Dzisiaj wygląda to już trochę inaczej. Boże Narodzenie spędzam razem z rodziną. Przebywanie w domu jest dla mnie najlepszym sposobem, aby odreagować stresy. Lubię siedzieć w swoim pokoju, przeglądać listy od wielbicieli, które przychodzą do mnie bardzo często. Staram się na nie odpisywać, ale czasami po prostu brakuje mi na to czasu. Dlatego też fani muszą uzbroić się w cierpliwość.


W krakowskim studiu telewizyjnym za chwilę rozpocznie się próba programu przygotowywanego z myślą o zbliżających się Świętach. Eleni wraz z Beatą Kozidrak i Mieczysławem Szcześniakiem są gośćmi specjalnymi. Na zakończenie proszę o kilka słów specjalnie dla rodaków w Australii.


Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia wszystkim Polakom mieszkającym w Australii życzę dużo zdrowia, zdystansowania się do otaczającego nas świata, zatrzymania się na chwilę, tak aby móc dostrzec to co w naszym życiu jest najważniejsze. Wchodząc w ten nowy wiek nie zapomnijmy, że istnieje gdzieś drugi człowiek, człowiek którego nie znamy, ale który potrzebuje często od nas pomocy.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich Czytelników.






sobota, 13 marca 2010

Dobry wieczór, Aniu ! ... minęło już 30 lat

Dobry wieczór, Aniu !

- Dobry wieczór

Witam w studio Annę Jantar, która przyjęła zaproszenie do udziału w naszym dzisiejszym programie nocnym i która zgodziła się poprowadzić część tego programu.

- Tak, no oczywiście cieszy mnie to bardzo, że poprosiłeś mnie dzisiaj tutaj i zaryzykujesz to, że ja będę w jakiś sposób uczestniczyć w programie dzisiejszym...

To co - może ja w takim razie Tobie oddam mikrofon i ja się teraz usuwam w bok. A Ty bardzo proszę !

- O nie, nie, nie ! Poczekaj, zaczekaj, zostań! Tak zupełnie sama to ja tego oczywiście nie zrobię, boję się troszeczkę bo to jednak pierwszy raz. Wolałabym, żebyś siedział tutaj, będę się bezpieczniej czuć.

Jaka skromność ! Jaką muzykę będziemy prezentować ? Widzę, przyniosłaś płyty zespołu Osibisa, ABBA, Jose Feliciano...

- Tak, będziemy prezentowali chyba różną muzykę. Na początek chciałabym troszeczkę muzyki dyskotekowej, no bo to dzisiaj przecież sobota, wszyscy się na ogół bawimy. Coś takiego bardzo rytmicznego, pulsującego. Może na początek zaproponowałabym dosyć mało u nas znaną wokalistkę murzyńską Polly Brown. Ona jest mało znana, ale pięknie śpiewa. Także sądzę, że z przyjemnością jej wysłuchamy wszyscy.

Wiesz, oglądając listę propozycji, które przygotowałaś - propozycji muzycznych na dzisiejszą noc, widzę że gustujesz w muzyce murzyńskiej !

- Tak, ostatnio coraz bardziej pasjonuje mnie ta muzyka i ja proponuję żebyśmy jeszcze wszyscy zostali przy tej właśnie muzyce. Mam tutaj przed sobą taką płytkę swojej ulubionej grupy Osibisa. Będzie to piosenka: "Happy children", czyli "Szczęśliwe dzieci".

Proponuję zgodnie z obowiązującą modą retro, cofnijmy się nieco może myślami wstecz. Kto był pierwszym Twoim idolem piosenkarskim, jeszcze wtedy gdy nie byłaś Anną Jantar, tylko wtedy gdy byłaś małą dziewczynką! To było niedawno !

- Tak, to było 100 lat temu! Dosyć dawno to było... Ale ja pamietam to wszystko. To był rok 62 - ja wówczas byłam bardzo zakochana w Paul Ance, no i w jego pierwszym wielkim przeboju zatytułowanym: "Diana". Nawet wtedy, pamiętam że starałam się bardzo o słowa właśnie tej piosenki. Potem jak już otrzymałam te słowa skonsultowałam je z osobą, która dobrze zna język angielski, żebym ja mogła śpiewać już tę piosenkę wówczas w tym jezyku. Nauczyłam się, no i przez rok śpiewałam tylko tę piosenkę !

Ale nie profesjonalnie ?

Oczywiście, nie ! Ja jeszcze wówczas chodziłam do Podstawowej Szkoły Muzycznej. Nawet założyłam wtedy taki maleńki kabarecik. To było bardzo śmieszne, ale bardzo sympatycznie to wspominam...